Uwielbiam jesień. Dla mnie, właśnie we wrześniu zaczyna się nowe! Zmiana garderoby, nieznane obowiązki po leniwych wakacjach, rdzawo – pomarańczowy wystrój wnętrz. W telewizji świeżutka ramówka, w teatrach nowy repertuar a w restauracjach autorskie, jesienne menu.
Ernest Jagodziński – Szef Kuchni restauracji Cucina również przygotował jesienne niespodzianki dla swoich Gości.
Spotkała mnie wyjątkowa przyjemność, jako jedna z pierwszych spróbowałam smakowych premier w stylu 88.
Kolacja została przygotowana idealnie, każdy najdrobniejszy szczegół mienił się perfekcją i kreatywnością. Stół pełen bakłażanów, jarzębiny, liści i świec. Głębokie, wyrafinowana alkohole – nie tylko wina! I oczywiście – smaki…
Pierwszą, zimną przystawką było Foie Gras. Na początku aromat matowej, gorzkiej czekolady. Kolejne smak – kremowy, mocno wędzony, następnie – słodka i cierpka wiśnia, wykończenie było korzenno kruche.
Ciepła przystawka okazała się zaskoczeniem. Gorące Małże św. Jakuba podane w silnej asyście oleju imbirowego i ponzu. Intensywne, egzotyczne wyzwanie.
Pierwszym daniem głównym była ryba. Zgodnie z najnowszymi trendami podana ze zdecydowanym akcentem mięsnym. Halibut przyprawiony jedynie pieprzem i solą, odpoczywał na musie z zielonego groszku. Do tego surowe żółtko z grzybowym posmakiem i kruchy boczek. Zaskakująca wariacja.
Przedostatnim daniem była mleczna cielęcina. Mięsista, delikatna, łagodna, krucha – najlepsza. Płaskie, aromatyczne smardze wypełniono zielonym, intensywnym farszem. Dla mnie niespodzianka wieczoru! Obłęd…
I deser.
…
Lawendowa pralina, mieniąca się odcieniami fioletu. Podana w czekoladowych płatkach pokrytych złotem. Po chwili, podlane gorącym mlekiem otworzyły się. Smak był po prostu słodko piękny.
Wszystkie dania serwowano w asyście ciekawych win. Mój faworyt – Maison M. Chapoutier z Francji podany do cielęciny.
Wieczór skończył się szybko, za szybko! Przytulnie, ciepłe światło, klimatyczna muzyka na żywo. Wszystko, tak jakby specjalnie dla mnie, bez nadęcia, dla przyjemności.